Sarah J. Maas to autorka, o której słyszał chyba każdy, kto z uwagą śledzi nowości książkowe z gatunku tych dla młodzieży. Jej seria Szklany tron, opowiadająca o nastoletniej zabójczyni, zdobyła serce niejednego mola książkowego na świecie. Teraz autorka prezentuje nam swoje kolejne dzieło, tym razem trzyczęściowe, będące - można by rzec - historią Pięknej i Bestii, opowiedzianej w zupełnie nowy, niespotykany sposób. Ja mam już za sobą pierwszy tom trylogii, o której dziś chciałabym opowiedzieć Wam odrobinę więcej. Porozmawiajmy o Dworze cierni i róż.
Książka przenosi nas do świata, w którym oprócz ludzi, możemy spotkać także fae - magiczne, nieśmiertelne istoty posiadające potężne moce. Kiedyś człowiek był dla nim niczym więcej, niż tylko zwykłym, nieposiadającym żadnych praw niewolnikiem. Jednak podpisanie Traktatu między tymi dwoma rasami, rozwiązało ich konflikty raz na zawsze. A przynajmniej powinno, ponieważ nienawiść do siebie nawzajem wciąż pali się w głębi ich serc. Pewnego dnia Feyra, nastoletnia łowczyni i jedyna żywicielka swojej skrajnie ubogiej rodziny, zabija fae. Kierowana nagłym impulsem, czystą nienawiścią. Na początku nie zdaje sobie sprawy, że za ten czyn będzie musiała ponieść ogromne konsekwencje. Bowiem, by odkupić swoje winy, będzie skazana na opuszczenie swojej rodziny, złamanie pewnej obietnicy, którą lata temu złożyła umierającej mamie i zamieszkać w pałacu potężnego księcia jako niewolnica.
Książki, które w mniejszej, bądź też większej części opierają się na motywach zaczerpniętych z wszystkim nam znanych baśni czy bajek,to coś co niesamowicie m nie fascynuje. Uwielbiam sięgać po takie pozycje, ponieważ dzięki nim mogę nie tylko w pewien sposób przypomnieć sobie utęsknione, beztroskie czasy dzieciństwa, ale również poznać uwielbiane wtedy bajki w zupełnie innej, nowej odsłonie. Kiedy dowiedziałam się, że Dwór cierni i róż jest książką inspirowaną Piękną i Bestią, czyli jedną z moich absolutnie ulubionych historii, od razu wiedziałam, że nie będę mogła przejść obok niej obojętnie. Powieść ta od razu trafiła na samą górę mojej listy must read. Nie można zaprzeczyć, że jest to książka, o której było naprawdę głośno zarówno wśród polskich, jak i zagranicznych czytelników, przez co miałam pewne obawy czy faktycznie dorówna ona moim wysokim oczekiwaniom. Teraz mogę Wam bez wahania powiedzieć, że Sarah J. Mass w tym przypadku spisała się świetnie! Po przeczytaniu Dworu cierni i róż, wiem już, że jest to raczej luźna inspiracja Piękną i Bestiią. Owszem, czytelnik doskonale zauważy jakie motywy zostały zaczerpnięte z owej baśni, jednak nie są one zbyt nachalne i nie wszystko jest przedstawione dokładnie tak, jak było to w pierwowzorze. Co w moich oczach oczywiście wypada jak najbardziej pozytywnie, ponieważ myślę, że to właśnie dzięki temu nie wszystko w tej historii, czy wykreowanym uniwersum, jest takie oczywiste. Połączenie baśniowego motywu ze światem fae i innych magicznych stworzeń było strzałem w dziesiątkę. Bowiem z jednej strony Ci, którzy mają już za sobą lekturę Szklanego Tronu, doskonale rozpoznają ten konkretny styl kreowania świata przedstawionego, charakterystyczny dla autorki. Fae, magia czy wystawne dwory i okrutni władcy to coś, z czym właśnie w jej poprzedniej serii mieliśmy już do czynienia. Z drugiej jednak strony, czuć w Dworze cierni i róż mały powiew świeżości. Nie wszystkie jest w tym świecie takie oczywiste, a liczne krainy niesamowicie intrygują. Intrygują do tego stopnia, że chciałoby się dogłębnie poznać i zwiedzić wszystkie najmniejsze zakamarki każdej z nich. Choć pod tym względem, pierwsza część serii pozostawia w czytelniku mały niedosyt, to fakt ten jedynie sprawia, że jeszcze bardziej pragnie się sięgnąć po kolejne.
Akcja Dworu cierni i róż rozpoczyna się raczej spokojnie, niewinnie i tak naprawdę to, jaki charakter ma ta historia w pierwszej połowie książki, nieco różni się od tego, jak wygląda ona po kilkuset stronach. Na początku autorka wprowadza nas w ten świat, w fabułę, przedstawiając je oczami głównej bohaterki Feyry. Czytelnik poznaje rozmaite historie sprzed kilkudziesięciu, czy nawet kilkuset lat, poznaje bohaterów i ich charaktery, ale może domyślić się także, że niektórzy z nich mają pewne sekrety, co przez cały czas tworzy wciąż rosnące napięcie. Jednak to właśnie w drugiej połowie książki akcja znacznie nabiera tempa, a fabuła staje się znacznie bardziej krwawa i brutalna. To tu pojawia się walka i śmierć, to tu napięcie znacznie rośnie i to właśnie tu pojawiają się takie zwroty akcji, które naprawdę potrafią zaskoczyć. W rezultacie, to wszystko tworzy intrygującą, porywającą całość, co sprawiło, że naprawdę trudno było mi się oderwać od lektury.
Gdybym miała wskazać najciekawszy, zaraz po świecie przedstawionym, aspekt Dworu cierni i róż, zdecydowanie powiedziałabym, że są to bohaterowie. Każdy z nich intrygujący na swój własny sposób. Dobrzy, źli, lub tacy, którzy tak naprawdę plasują się gdzieś pomiędzy i którym nie do końca wiadomo, czy można zaufać. Jedni z sarkastycznym poczuciem humoru, inni całkowicie okrutni, rządni śmierci i rozlewu krwi. Taka różnorodność bohaterów sprawia, że poznawanie ich jest cudownie fascynujące. Jak już wspomniałam wcześniej, historia ta opowiedziana jest z perspektywy głównej bohaterki Feyry. Narracja pierwszoosobowa w powieściach dla młodzieży nie zawsze jest najlepszą opcją, szczególnie w przypadku kiedy ta główna postać nie należy do najlepiej wykreowanych. Czytając Dwór cierni i róż nie mogłam odepchnąć od siebie tej myśli, która cały czas dawała o sobie znać gdzieś tam z tyłu mojej głowy, że w porównaniu do protagonistki poprzedniej serii autorki, Feyra została wykreowana o niebo lepiej! Bez wahania mogę powiedzieć, że nie jest ona jedną z tych bohaterek, przy której czytelnik co chwilę będzie zastanawiał się nad odłożeniem książki na bok.
Sarah J. Maas świetnie zbalansowała w tej powieści wątek miłosny z akcją. Mogłoby się wydawać, że ten pierwszy jest dosyć przewidywalny i raczej możemy się go domyślić, ze względu na to, że kiedyś już podobną historię poznaliśmy - nic bardziej mylnego. Owszem, może na początku wszystko toczy się właśnie tak, jak to w Pięknej i Bestii było, lecz autorka wyszła o krok dalej i w pewnym momencie nie wszystko jest już takie oczywiste, a Dwór cierni i róż z pewnością nie uraczy nas baśniowym, cukierkowym happy endem. Wręcz przeciwnie. Choć kolejne części dopiero przede mną, to jestem niemal pewna, że właśnie to zakończenie było dopiero początkiem wszystkich tarapatów i przeciwieństw, z jakimi będą musieli zmierzyć się bohaterowie. Trzeba również wspomnieć o tym, że tak naprawdę żaden z tych wątków nie przeważa nad drugim, co tworzy idealną równowagę między akcją, wątkiem miłosnym, a także malowniczymi opisami świata przedstawionego, które niesamowicie pobudzają wyobraźnię. Myślę, że dzięki temu wiele czytelników znajdzie tu coś właśnie dla siebie.
Gdybym miała krótko podsumować moją opinię o Dworze cierni i róż, powiedziałabym, że idealnie rozumiem, dlaczego jest to tak znana i uwielbiana przez wielu czytelników historia. To powieść, która porywa czytelnika do innego świata na niebezpiecznie długie godziny, która nie będzie chciała Cię od siebie uwolnić, dopóki nie poznasz zakończenia. Choć w trakcie lektury mimowolnie pojawiały się w mojej głowie porównania do wcześniej czytanego przeze mnie Szklanego tronu, to ani trochę nie zepsuło mi to radości z czytania, ponieważ na tym etapie mogę stwierdzić, że to właśnie z rettellingiem Pięknej i Bestii autorka poradziła sobie lepiej. Zdecydowanie widać progres w sposobie kreacji świata przedstawionego, czy też bohaterów, co sprawia, że ogromnie nie mogę się doczekać, by odkryć to, co autorka przygotowała dla czytelników w kolejnych tomach. A mam przeczucie, że nie jest tego mało i że Sarah J. Maas jeszcze nie jeden raz ogromnie mnie zaskoczy.
★★★★☆
Za możliwość przeczytania Dworu cierni i róż bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!