czwartek, 27 lipca 2017

"To uczucia czynią cię człowiekiem. Nawet te niedobre mają swój cel" - Ember In the Ashes. Pochodnia w mroku



Niespełna miesiąc temu udało mi się rozpocząć swoją przygodę z kolejną serią, a mianowicie Ember in the ashes. Jak pisałam Wam w recenzji, pierwsza część zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie. Już od pierwszej strony wciągnęła mnie w ten niesamowicie wykreowany świat oraz pędzącą z zawrotną prędkością akcję i trzymała w swoich szponach aż do samego końca. Dlatego też byłam niezmiernie szczęśliwa, mogąc sięgnąć po drugi tom w bardzo krótkim odstępie czasu, kiedy emocje nie zdążyły jeszcze opaść a umysł wciąż domagał się dalszego ciągu tej historii. Przyznam, że miałam lekkie obawy dotyczące tego, czy Pochodnia w mroku będzie równie dobra, gdyż nie da się ukryć, iż pierwsza część tej serii postawiła poprzeczkę naprawdę wysoko. Na szczęście okazało się, że nie było żadnego powodu do niepewności.

//jeśli nie czytałeś/-aś jeszcze pierwszego tomu, omiń ten akapit, ponieważ mogą pojawić się w nim małe spoilery//
Elias i Laia, pragnąc wyrwać się ze szponów okrutnej Akademii, uciekają razem po wszczęciu zamieszek, lecz ich życie wcale nie staje się łatwiejsze. Mają bowiem do wykonania niejedną trudną misję. Muszą nie tylko zgubić trop żołnierzy, którzy ruszają za nimi w pościg, ale również sprawić by bunt wszczęty przeciwko okrutnej władzy Imperatora rozgorzał z jak największą siłą. Jednym z ich celów jest także uwolnienie z więzienia brata Lai - Darina - który posiada umiejętności, mogące zwrócić Scholarom wolność. Ich droga będzie pełna przeszkód, niebezpiecznych sytuacji i rozczarowań, które będą musieli pokonać, niejednokrotnie płacąc za to wysoką cenę. Ostateczna stawka jest jednak dużo wyższa.

Jak wspomniałam wcześniej, nie było najmniejszych powodów do obaw, jeśli chodzi o to, czy Pochodnia w mroku okaże się dobrą, godną przeczytania kontynuacją. Autorka bowiem po raz kolejny wrzuca nas w sam środek pędzącej z ogromną prędkością akcji, która w tym tomie, mam wrażenie, miała trochę nieregularne tempo i w niektórych momentach nieco zwalniała, ale nawet wtedy nie było mowy o nudzie. Dzięki temu, że Sabaa Tahir, oprócz kontynuowania wydarzeń z pierwszej części, wprowadziła także trochę nowych wątków, czytelnik znów zostaje wciągnięty w niebezpieczne przygody bohaterów na długie godziny. Odniosłam też wrażenie, że to co dzieje się w Pochodni w mroku jest znacznie mniej przewidywalne niż w przypadku tomu pierwszego. Tutaj autorce naprawdę udało się mnie zaskoczyć i to niejednokrotnie. Okazuje się, że nie wszyscy bohaterowie są w pełni godni zaufania, a jeszcze inni opuszczą nas zbyt wcześnie i zupełnie nieoczekiwanie, co na pewno wywoła w czytelniku ogromną ilość emocji. Zupełnie tak, jak i w poprzednim tomie.

Innym urozmaiceniem, dzięki któremu autorka nadaje tej powieści nowych barw, jest wprowadzenie narracji z punktu widzenia jeszcze jednej bohaterki. Tak więc zamiast dwóch, mamy tutaj do czynienia z aż trzema perspektywami. Jeśli obawiacie się, że to już zbyt wiele, że przez takie ciągłe przeskakiwanie między narratorami w pewnym momencie poczujecie się zagubieni, to muszę Was zapewnić, że w tym wypadku nie będzie to aż takie łatwe. Myślę, że ukazanie tej historii z perspektywy kolejnej bohaterki jest nie tylko ciekawe, ale także bardzo potrzebne, ponieważ dzięki temu wiemy również, jak przedstawia się sytuacja w Akademii, gdzie okrucieństwo zdaje się wciąż przybierać na sile. I oczywiście ci, którzy polubili się z tą bohaterką, na pewno będą zadowoleni z faktu, że mogą spojrzeć na tę historię po części z jej perspektywy.

Niestety, w Pochodni w mroku znalazły się rzeczy, do których miałam pewne zastrzeżenia, czy wątpliwości, ale na szczęście były one tak małe, że nie wpłynęły zbyt negatywnie na moją radość z czytania. Jedna z nich to wątek miłosny. W pierwszej części serii bardzo spodobało mi się to, że autorka tak subtelnie wprowadziła go do fabuły i że tak naprawdę nie był on zbyt wyczuwalny. Nawet mimo faktu, że mamy tu do czynienia z trójkątem miłosnym. Jednak w Pochodni w mroku jest tego wątku nieco więcej, co w pewnym momencie zaczęło mnie irytować. Zdecydowanie nie jestem jego fanką, choć naszą dwójkę głównych bohaterów naprawdę polubiłam. Może gdyby nie był to trójkąt miłosny, może gdyby pewien zwrot akcji po części z nim związany nie dał się aż tak łatwo przewidzieć - kto wie, może wtedy znacznie bardziej przypadłby mi do gustu. Na szczęście, choć w tym tomie jest go nieco więcej, niż w poprzednim, to nadal pozostaje on jedynie w tle tej historii. Tak więc myślę, że nawet jeśli zupełnie nie przepadacie za wątkami miłosnymi w książkach fantastycznych, to możliwe, że w Pochodni w mroku nie będzie Wam to aż tak bardzo przeszkadzać.

Kolejna kwestia, która wywołała u mnie pewne wątpliwości, to ta związana z wątkiem magii. Nie chcę mówić dokładnie, o jakie wydarzenie i o którego bohatera dokładnie chodzi, aby uniknąć spoilerów, jednak myślę, że ci, którzy są już po przeczytaniu Pochodni w mroku będą wiedzieć o jakiej sytuacji dokładnie jest mowa. Bowiem w pewnym momencie jeden z bohaterów zaczyna wykazywać pewne moce, o których przedtem nie miał pojęcia, a co więcej - nawet nie zdarzało mu się to nigdy wcześniej. Mimo to, nikt nie zastanawia się, skąd takie zdolności nagle mogły się pojawić, ani nawet za bardzo tego nie kwestionuje. Odniosłam wrażenie, że nikt tak naprawdę za bardzo się tym nie przejął i wszyscy odebrali to z wręcz nienaturalnym spokojem, a przecież zarówno dla samego bohatera obdarzonego tą zdolnością, jak i jego przyjaciół, na pewno musiało to być niemałe zaskoczenie. W końcu w świecie, który wykreowała autorka, ludzie wykazujący takie umiejętności są raczej znaczną mniejszością. Może nie jest to jakaś znacząca wada i jest szansa, że Wam zupełnie nie będzie to przeszkadzać, jednak w moim przypadku dosyć mocno przykuło to moją uwagę.

Mimo tych kilku niedociągnięć, o których wspomniałam, uważam, że Pochodnia w mroku to kontynuacja, która bez dwóch zdań podtrzymuje tą wysoką poprzeczkę, postawioną przez Imperium ognia. Historia Lai i Eliasa wciąż trzyma w napięciu i wywołuje ogromną ilość emocji - zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. To okrutne i bezwzględne uniwersum, które wykreowała autorka po raz kolejny bezpowrotnie porwało mnie w swoje objęcia i nie chciało puścić aż do ostatniej strony, a te kilkaset stron, które liczy sobie Pochodnia w mroku, uciekało pod moimi palcami w zawrotnym tempie. Tak więc jeśli pierwsza część serii zrobiła na Was tak samo duże wrażenie, jak na mnie, to mogę Was zapewnić, że Pochodnia w mroku zdecydowanie podtrzymuje ten wysoki poziom. Jeśli natomiast seria Ember  In the Ashes jest Wam jeszcze nieznana, a czujecie, że te książki idealnie wpasują się w Wasze gusta, to z całego serca mogę Wam je polecić. Mam nadzieję, że tak samo jak ja, spędzicie z nimi cudowne, pełne emocji chwile.

★★★

Za możliwość przeczytania Pochodni w mroku serdecznie dziękuję agencji Business&Culture oraz Wydawnictwu Akurat

1 komentarz:

  1. Dla mnie pierwsza część to był sztos, druga troszkę mniej mi się podobała, no ale co się dziwić, Imperium postawiło poprzeczkę bardzo wysoko, a ja lubię narzekać xd. Teraz pozostaje czekać na kontynuację!

    Pozdrawiam!
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń